WYSPA JEDNOROŻCÓW
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Come and get your love

2 posters

Go down

Come and get your love Empty Come and get your love

Pisanie by Rufus Pią Lut 15, 2019 9:04 pm

Każdy w Hext znał właściciela Różanego Dworu. Każdy wiedział, że ma pieniądze i że lubi je wydawać. Ale nikt nie wiedział o nim nic więcej. Dwór prawdopodobnie należał do jego rodziny od zamierzchłych czasów, krążyły różne plotki na ten temat. Właśnie w tej posiadłości odbywały się najbardziej prestiżowe bale i bankiety. Środków nigdy nie szczędzono. Różany Dwór był symbolem przepychu i bogactwa, było to miejsce, gdzie każdy przynajmniej raz w swoim życiu mógł poczuć się królem. Ale to miejsce skrywało w sobie więcej tajemnic, niż mogłoby się wydawać. Wiecznie zamykane na klucz bogato zdobione drzwi, brak możliwości dotknięcia drogocennych eksponatów schowanych w diamentowych gablotach, dziwne figury strzegące każdego pomieszczenia. No i ta aura. Ta dziwnie gęsta aura panująca na terenie całej posiadłości.
Nikt nie znał właściciela Różanego Dworu.

Poprzedniego wieczoru rozkazał, by z rana go obudzono. Służba zdążyła przygotować wszystko, czego sobie zażyczył: śniadanie złożone z jajecznicy na maśle, świeżych bułeczek z czosnkiem, najlepszej jakości herbaty z dodatkiem imbiru i kwiatu lipy; jego ulubioną lnianą koszulę złożono idealnie w kostkę wraz z resztą wyśmienitej jakości ubrań przywiezionych niemal prosto od szwacza. Zaraz po wstaniu z łoża, nad którym wisiał jedwabny baldachim, przywdział przygotowane rzeczy i zajął się rutynową toaletą. Ochlapał twarz chłodną wodą, upudrował się, a następnie przyozdobił pierścieniami długie, szczupłe palce delikatnych dłoni zakończone zadbanymi paznokciami. Pod szyją zapiął muślinowy żabot z lśniącym karbunkułem, tak do dopełnienia perfekcji.
Śniadanie zjadł sam, co bardzo mu odpowiadało, bo miał okazję przemyśleć na spokojnie kilka spraw. Pierwszą z nich była rabata kwiatowa, na której nie posadzono hiacyntów, o czym dopiero wczoraj się dowiedział. Zaprzątało mu to głowę cały wieczór; przecież znano jego zafascynowanie hiacyntami! Bałagan w papierach, jak nic.
Druga sprawa polegała na przeorganizowaniu laboratorium, ale tym postanowił zająć się osobiście. Nie będzie mu żaden obcy błąkał się po pracowni alchemicznej.
Trzecim problemem była podróż, do której musiał zacząć się przygotowywać. Nie tylko on sam... Jego wzrok padł na śpiącego na zdobionej żerdzi kruka. Nie chciał go teraz budzić, najwyraźniej miał powody, by spać do tak późnej godziny.
Jadalnia, tak jak reszta pomieszczeń na Dworze, była przestronna, jasna, z dużymi oknami, które wychodziły na wzgórza i pełna świecidełek oraz dziwnych przedmiotów, których pochodzenie i przeznaczenie znał jedynie ich właściciel. Kolorowy dywan nie nosił na sobie ani krzty używania, srebrna zastawa była wypolerowana do takiego stopnia, że można było się w niej bez problemu przejrzeć. Wszędzie były wiązanki kwiatowe mieniące się feerią barw, a gzyms wielkiego kominka ozdabiały ornamenty o roślinnej symbolice.
Rufus uśmiechnął się zawadiacko, z przyjemnością uświadamiając sobie jak bardzo jest bogaty.
Rufus
Rufus
Admin

Liczba postów : 8
Join date : 21/09/2018

Powrót do góry Go down

Come and get your love Empty Re: Come and get your love

Pisanie by Emell Nie Lut 17, 2019 1:56 am

Zdecydowanie podobała mu się wioska, w której chwilowo przebywał - otoczona przez las, położona niejako pomiędzy dwoma rzekami i do tego jeszcze całkiem niedaleko gór Iter - to wszystko zapewniało okolicznej florze różnorodne warunki, co z kolei gwarantowało obecność wielu gatunków blisko siebie - marzenie człowieka, który wykorzystuje wiele z nich do celów leczniczych i, nie ukrywajmy, zarobkowych, czyli na przykład dla Emella, który od nieomal tygodnia zbierał w okolicy wiele okazów ziół.
- Kto wie, może kiedyś będę żył tu na stałe... - pomyślał na głos, nożem pozbawiając czosnek niedźwiedzi jego liści. Rozważał takową opcję od kilku dni, ale ciągle nie był przekonany; nie do końca tak wyobrażał sobie swoje życie po zakończeniu Akademii. Westchnął i włożył liście czosnku do jednego z mieszków przy pasie. Nie zamierzał się bawić w szczególne rozważania - szedł tam, gdzie mógł znaleźć zarobek i koneksje, a teraz właśnie niejako zarabiał.
Wstał z kolan i rozejrzał się po okolicy. Jaszczurze oczy młodzieńca, które na co dzień chował przed ludźmi za ciemnozieloną opaską, były w stanie przejrzeć przez materiał dzięki jednej z nielicznych przydatnych umiejętności magicznej Emella. Te oczy były jego przekleństwem od czasów młodości, oddalając go od innych ludzi i od wielu możliwości - po jakimś czasie zdecydował się więc po prostu ich nie pokazywać. Teraz te same narządy lustrowały przeciwległy brzeg w poszukiwaniu czegoś wartego przechodzenia przez tą, jakkolwiek by nie patrzeć, męczącą przeszkodę. Nie znalazłszy jakiegokolwiek wartego uwagi ziela w polu widzenia, Emell zrezygnował z babrania się z rzeką i zaczął iść w kierunku wioski, przy okazji omiatając okolicę wzrokiem.
Znalazł już to, o co dzień wcześniej prosił go bogacz z wielkiego dworu, ale nie chciał opuścić czegoś wartościowego, co mogłoby przydać mu się później.

***
Po jakiejś godzinie nieśpiesznej podróży, młody dotarł w pobliże rzeczonego dworu, którego bram strzegły dwa sporej wielkości psy. Zdusił w sobie chęć pogłaskania obu zwierząt - nie był do końca pewien, jak mogłoby się to dla niego skończyć - podczas gdy strażnicy obwąchiwali go bardzo sumiennie i ostatecznie został dopuszczony do przekroczenia bram. Odetchnął z ulgą. Bardzo lubił wszystkie zwierzęta, a psy w szczególności, ale miał wrażenie że w większości sytuacji ta miłość nie jest odwzajemniana, co mogłoby się skończyć tragicznie zwłaszcza w tym szczególnym przypadku, gdy psy w kłębie sięgały mu powyżej środka uda.
Przeszedłszy dość szybkim krokiem przez ogrody, które już raz podziwiał ostatnim razem, Emell dotarł do drzwi. Kołatka zdawała się wiercić go swoim metalowym, zimnym spojrzeniem, ale mimo tego dzielnie chwycił za nią i zapukał. Po kilku chwilach oczekiwania otworzył mu co najmniej o głowę wyższy drągal o wydatnym podbródku i kanciastej twarzy.
- Przychodzę z towarami dla panicza - Emell powiedział ze spokojem. Olbrzyma obawiał się nieco mniej niż psów przy bramie, co nie zmieniało faktu, że czuł się onieśmielony przez o dwie głowy wyższego człowieka, który prawdopodobnie bez wysiłku mógłby wyrwać mu kręgosłup. Tamten uśmiechnął się nieznacznie, jakby widząc przerażenie w oczach chłopaka, po czym rozwarł drzwi szerzej i gestem dłoni zaprosił gościa do środka.
- Zapraszam, proszę poczekać w holu - rzekł ostatecznie gigant wśród ludzi, a jego głos zdawał się Emellowi wywoływać lekkie trzęsienie ziemi swoją niską częstotliwością. Gość przekroczył próg wejściowy i tak jak ostatnim razem, jego oczy zostały zaatakowane przez wylewający się z każdego cala kwadratowego prestiż i luksus. "Ja pierdolę" - stwierdził w myślach, nie ważąc się przeklinać przy służącym, który jeszcze nie wyszedł z pomieszczenia. Za sofę stojącą w tym pomieszczeniu pewnie można by kupić tamtą wioskę i pewnie wystarczyłoby jeszcze na kilka innych rzeczy. Dlatego też nie usiadł na meblu z marszu, tylko bardzo powoli i z namaszczeniem usiadł na nim. Westchnął, czując jak nieomal zapada się w miękkim siedzisku.
Tak to mógł czekać nawet i przez najbliższe kilkanaście godzin...

Emell

Liczba postów : 7
Join date : 16/02/2019

Powrót do góry Go down

Come and get your love Empty Re: Come and get your love

Pisanie by Rufus Nie Lut 17, 2019 6:39 pm

Szedł do labratorium, które kryło się w piwnicach pod rezydencją. Idąc, oglądał z zadowoleniem i satysfakcją swoją kolekcję przedmiotów różnych. Korytarze zapełnił obrazami wysoko ceniących się artystów z całej Zeralii, w diamentowych gablotach znajdowały się jego najcenniejsze i najpotężniejsze znaleziska; oczywiście były one obłożone równie potężnymi zaklęciami, aby żaden desperat nie był w stanie ukraść mu tych błyskotek. Rufus był jak smok śpiący na stosie złota. Pilnował swojego majątku zazdrośnie i nieprzerwanie, a z każdym kolejnym dniem jego stos rósł, napawając go dumą i samouwielbieniem. W czasie spaceru kręcił na palcu jednym z pierścieni, mając ręce splecione za plecami. Podziwiał to, co stworzył. A stworzył arcydzieło.
Włożył wiele, by doprowadzić rezydencję do takiego stanu, jakim można było się fascynować dzisiaj. Jego przodkowie zostawili ten teren w ruinie, tylko fundamenty były jedynym pewnym elementem posiadłości. A reszta? Rozkradziona, zniszczona, zdewastowana. Był to bardzo przykry widok, odstraszający niemal każdego podróżnego. On jednak zauważył potencjał, jaki skrywała ta rezydencja. Zobaczył jej przyszłość - promienną niczym samo słońce. Dopiął swego. A teraz całe to dzieło sztuki leżało w jego delikatnych rękach.
Wyjął z kieszeni kamizelki pozłacany zegarek. Dochodziła jedenasta. Już godzinę krzątał się bez zbędnego pośpiechu. A czekała go praca. Przyspieszył nieco kroku, wdzięcznym ruchem chowając zegarek z powrotem do kieszonki. On nie chodził. On płynął. Elegancko, z gracją  Nie podrygiwał, utrzymywał idealną równowagę. Jak bocian spacerujący po łące. Bardzo lubił ptaki, były majestatem, symbolem wolności i piękna. Sam siebie nazywał "Sroką" ze względu na zamiłowanie do biżuterii. Miał zamiar stworzyć oazę dla ptaków na terenie swojej posiadłości. Jednak były teraz ważniejsze sprawy. Na przykład reorganizacja laboratorium.
Zatrzymał się, zauważywszy kroczącego ku niemu majordomusa. Miał dla niego wiadomość, to było pewne. Poczekał aż mężczyzna zbliży się, dopiero wtedy zadał pytanie:
- Kto raczył się zjawić, Colerinie? - zapytał dźwięcznie niskim, szlacheckim głosem.
- Panie. - Mężczyzna skłonił się w pas. - Przybył zielarz. Ma dla pana towary.
W takim razie laboratorium będzie musiało chwilę zaczekać.
- Przyprowadź go więc do mojego gabinetu. Tam dopełnimy formalności.
Mężczyzna skinął z szacunkiem, odwrócił się na pięcie i w chwilę później zniknął za rogiem korytarza. Rufus odprowadził go wzrokiem, po czym ruszył przed siebie, ale nie skręcił na schody, jak zamierzał wcześniej, lecz szedł dalej prosto. Nie zatrzymał się przed masywnymi, machoniowymi drzwiami. Wykonał z pozoru leniwy i od niechcenia ruch dłonią, w zamku coś kliknęło, a następnie drzwi stanęły otworem, by ukazać przestronne, jasne pomieszczenie z ogromnym, grubo ciosanym i bogato zdobionym biurkiem stojącym naprzeciw wielkiego okna, przez które wpadały promienie porannego słońca. Podobnym ruchem, jakim otworzył drzwi, uruchomił metronom, którego stukanie od razu wprowadziło go w lepszy nastrój. Zajął miejsce za biurkiem, usiadłszy w wygodnym, nieco podwyższonym fotelu. I czekał cierpliwie na gościa.
Rufus
Rufus
Admin

Liczba postów : 8
Join date : 21/09/2018

Powrót do góry Go down

Come and get your love Empty Re: Come and get your love

Pisanie by Emell Pon Lut 18, 2019 7:05 pm

Zawsze, kiedy człowieka spotyka coś przyjemnego, czas takowej przyjemności wydaje się nieskończenie krótki. Tak też było w przypadku Emella, którego chwilowy odpoczynek został przerwany przez dźwięk mechanizmu w drzwiach, przez które po chwili wyszedł majordomus. Zielarz zdążył zmienić pozycję na taką, która nie zdradzała że przez ostatnie kilka(naście) minut wylegiwał się tutaj bez ruchu.
- Proszę za mną - poprosił gigant spokojnym tonem. Emell westchnął w duszy, ale wstał po chwili, stwierdzając że chwila zwłoki może się skończyć jego zwłokami gdzieś w obszernym lesie, a on nie ma ochoty na umieranie. Przeszedł przez przytrzymywane przez drągala drzwi. Przeszli tak przez kilkoro drzwi, a zielarz, pomimo szybkich, służbistych kroków chwilowego towarzysza, rozglądał się na okoliczne ściany, na co nie miał czasu ostatnim razem - kiedy go wezwano, nie miał złych przeczuć, które pogorszyły się jeszcze na widok dobrze umięśnionego i sporo wyższego od niego człowieka. Z tego też powodu wcześniejsza przechadzka tą trasą była raczej porównywalna emocjonalnie do marszu w stronę szubienicy, niż typowo wielkodwornego przemieszczania się przez siatki korytarzy. Obecnie przypominało mu to raczej dzień na Akademii - bieg przez niewiele większe budynki należał tam do codzienności, przynajmniej dla samego Emella.
Ocknął się ze swoich wspominek dopiero gdy olbrzym otworzył znajome drzwi. Wtedy zielarz ocknął się i przyspieszył kroku.
Gabinet, czyli prawdopodobnie jeden z najpiękniej przyozdobionych pokoi, stał się miejscem, w którym tętno przyspieszyło Emellowi niemożebnie. Oto stał przed magiem, który spokojnie mógł równać się potęgą z najlepszymi profesorami na Akademii, możliwe nawet że ich przewyższał, mimo tak młodego wyglądu. Panicz dał gigantowi znać, że może opuścić gabinet i w tenże sposób zielarz ponownie został sam. Udało mu się pokonać strach paraliżujący jego kończyny i po chwili podszedł nieco bliżej do biurka.
- Panie, znalazłem zioła o które prosiłeś... - wypowiedział to zdanie po dłuższej chwili zastanowienia nad dalszymi krokami, po czym powolnymi ruchami jął odwiązywać mieszki pełne ziół, by potem położyć je w okolicach środka stołu. Liście wewnątrz każdego z mieszków były starannie ułożone w taki sposób, żeby nie zniekształcić struktury liści, ale też żeby do środka zmieścić możliwie jak najwięcej.
- Czosnek Niedźwiedzi... Jaskółcze ziele... Biały mirt... Aloes... - Emell zaczął wymieniać, w międzyczasie bardzo nie chcąc patrzeć na chwilowo milczącego włodarza. Miał szczerą nadzieję, że nie będzie musiał zawiązać kontaktu wzrokowego, ale był świadom, że ma skończoną ilość mieszków.

Emell

Liczba postów : 7
Join date : 16/02/2019

Powrót do góry Go down

Come and get your love Empty Re: Come and get your love

Pisanie by Rufus Wto Lut 19, 2019 10:38 pm

Wykonał dłonią krótki gest, dając przyzwolenie gościowi do zajęcia miejsca na stojącym naprzeciw jego biurka ładnie wyrzeźbionym krześle. Milczał długo, nie odrywając wzroku od twarzy młodego przybysza. Przyłożył palec do ust, zastanawiając się nad czymś. Jego miodowe oczy uważnie analizowały każdy ruch młodzieńca, rejestrowały nawet najmniejsze drgnięcie mięśni. Uniesieniem jednego palca zaprzestał stukania monometru. Musiał się skupić. Niewiele można było odczytać z twarzy Rufusa, jedynie to, że się koncentrował, lecz w jego głowie kłębiło się sporo myśli, którym bardzo chciał dać upust. To było jego domeną - kontrolowanie emocji. Umiejętność, którą wielu ludzi powinno przyswoić. Zbyt szybko dało odczytać się ich odczucia. Gdzie tu zabawa? Chłopak, siedzący naprzeciw niego, zdawał się być nieco spięty; mógł wręcz dotkąć jego gęstej aury, która lśniła niczym kryształ. Młodzieniec był magiem, choć niezbyt utalentowanym. Miał jednak coś w sobie, co Rufusa niewiarygodnie zainteresowało.
Wstał powoli, nie spiesząc się. Obszedł biurko płynnym krokiem i podszedł do biblioteczki, odwracając się do przybysza plecami.
- Królowa Annais, rządząca Zeralią dokładnie sześć tysięcy lat temu, pewnego dnia znalazła w filiżance swojej popołudniowej herbaty kokon - rzekł, muskając palcami grzbiety książek. - Zniesmaczona, posłała po swoją służkę, której rozkazała wyjąć to obrzydlistwo z jej ulubionego naparu. Gdy służka chwyciła zręcznymi palcami za kokon, wysnuła z niego nić. Królowa od razu przerwała czyny dziewczyny. Sama postanowiła wyjąć kokon, a zamiast tego otrzymała wytrzymałą ze wszech miar nić, z której później uszyła mężowi wspaniałą szatę. - Odwrócił się przodem do młodzieńca, a jego oczy zabłysły tajemniczo. - Tą nicią był jedwab. Zastanawia mnie - zrobił kilka powolnych kroków naprzód - skąd u zwykłego zielarza, z pozoru prostego człowieka, tak wytrzymały i prestiżowy materiał. W dodatku obłożony magią.
Uśmiechnął się enigmatycznie. Splótł dłonie za plecami i spokojnym krokiem wrócił za biurko. Nie usiadł jednak, a stanął przy oknie, czekając na odpowiedź gościa.
Rufus
Rufus
Admin

Liczba postów : 8
Join date : 21/09/2018

Powrót do góry Go down

Come and get your love Empty Re: Come and get your love

Pisanie by Emell Sro Lut 20, 2019 9:37 pm

Zauważył gest gospodarza i przyspieszył znacznie wykładanie mieszków z ziołami na biurko i dopiero po tym wszystkim usiadł. Nie był przygotowany na dłuższe przebywanie w obecności Rufusa, a i niespecjalnie radził sobie z wyciszeniem nerwowych myśli krążących po jego głowie. Wzrok Emella w końcu musiał sięgnąć oczu panicza. Gdy tylko to się stało, ledwo powstrzymał się od jakiejkolwiek reakcji. Poczuł jak te właśnie oczy prześwidrowują jego duszę i czytają w nim jak w otwartej książce.
"Jasna cholera..."
Minęła tak cała, niezręczna wieczność, choć w rzeczywistości najpewniej upłynęło nie więcej jak pół minuty. Historia, którą opowiedział Rufus, była zielarzowi znana, tak samo jak znacznej części populacji Zeralii, zielarz był więc świadomy, do czego zmierza jego dyskutant.
Młody człowiek zdążył się więc uspokoić, pomimo dość nagłego pytania, zakończonego niepokojącym uśmiechem. Sam rozluźnił nieco mięśnie i ponownie spojrzał gospodarzowi prosto w oczy.
- Mój panie, obawiam się, że historia tej opaski nie jest aż tak ciekawa jak ta, którą przytoczyłeś - zaczął Emell, na poły łamiącym się głosem i zmienił pozycję na krześle na ciut mniej defensywną. - Jedwab, z którego ją wykonałem, otrzymałem od bogatego kupca, którego córkę udało mi się uratować przed zarazą, na jaką natknąłem się podczas moich podróży. Magia zaś pochodzi ode mnie i... - tu zatrzymał się, nie będąc pewnym, jak wiele chce ujawnić nieznajomemu, którego zna dopiero drugi dzień. Tamten obrał podejście najskuteczniejszego oficera wywiadu - nie wchodził Emellowi w słowo, tylko pozwalał mu mówić ile wlezie. Dlatego też zielarz dopiero teraz ugryzł się w język i westchnął w duchu.
- To nie było trudne, mój panie. - Dodał po chwili lakonicznie, rozważywszy ostatecznie swoje opcje. Dokończył to, co zaczął, ale bez rozwijania. Nie był nawet do końca pewien, jaka informacja interesuje Rufusa, więc przeszedł z nagłego rozluźnienia i strzelania informacjami na prawo i lewo na lakoniczność.
Miał tylko nadzieję, że ta rozmowa nie zakończy się niekorzystnie.

Emell

Liczba postów : 7
Join date : 16/02/2019

Powrót do góry Go down

Come and get your love Empty Re: Come and get your love

Pisanie by Rufus Czw Lut 21, 2019 9:07 pm

Ktoś, kto go nie znał, mógłby opacznie pomyśleć, że ignoruje swojego rozmówcę. Wszak brak kontaktu wzrokowego uznawało się powszechnie za brak kultury osobistej. Tymczasem Rufus był ostatnią istotą na tym padole, którą możnaby posądzić o tak haniebne zachowanie w stosunku do gościa. Każdego słuchał uważnie i do końca, tak też było w przypadku młodzieńca. Pomimo tego, że stał odwrócony do niego plecami, skupiał na nim całą uwagę, obserwując przy okazji jego odbicie w oknie. Wychwycił w głosie zielarza niepewność oraz ostrożność. Mając do czynienia z zniezliczoną ilością ludzi przez ponad dwieście lat swojego życia, nauczył się rozpoznawać emocje nie tylko po mimice i mowie ciała swojego rozmówcy. Teraz wystarczył mu tylko głos. Minie jeszcze trochę czasu, a zacznie słyszeć bicie serc innych istot.
Jego zmysły rejestrowały różne bodźce, dając mu niekiedy przewagę w niebezpiecznych lub nieznanych sytuacjach. Wykorzystywał wiele źródeł do kontrolowania poczynań innych, jak chociażby odbicia. Doskonale widział gdzie znajduje się młodzieniec, jaką przyjął postawę, i na podstawie wysnutych wniosków potrafił ocenić szanse na odparcie ewentualnego ataku. Mógł się również kierować ruchem cieni lub tylko nasłuchując, lecz z tym ostatnim nie było dużej zabawy. Ludzie byli zbyt głośni. I przewidywalni. Ten tu jednakże nie przyszedł bić się z gospodarzem, na jego szczęście.
Musiał przyznać, że zapragnął go mieć w swojej kolekcji. Tak intrygującej osoby nie był w stanie po prostu odesłać, cenił sobie każdą wyróżniającą się cechę, a u ludzi niestety nie mógł dopatrzyć się ich wiele. Dlatego powoli zwrócił na niego swój wzrok. Promienie słońca padały teraz w całości na gościa. Przeciętna istota, która nie miała zdolności czytania aur, nie zauważyłaby jarzącej się delikatnie poświaty, która wychodziła z opaski młodzieńca.
- Hmm - mruknął, drapiąc się po podbródku. Usiadł z powrotem w fotelu, ponownie nie spuszczając wzroku z gościa. - Zaklęcie półprzepuszczalności... Imponujące. Nie jest ono łatwe do rzucenia. - Oczy błysnęły mu tajemniczo, gdy śledził pojawiające się emocje na twarzy zielarza. - Ważka turkusowa to rzadki, chroniony gatunek, a zebranie jej skrzydeł wiąże się z nastąpieniem cudu.
W tej chwili Rufus postawił sobie za cel przytrzymanie tego chłopaka, jak długo się tylko da. Nie pozwolił, by podniecenie tą sytuacją zamgliło mu umysł. Wciąż nie można było wyczytać niczego konkretnego z jego twarzy, mimo że w środku gotował się z ciekawości. Uśmiechnął się tylko nieco niedbale, przelotnie.
- Nadal twierdzisz, że nie było to trudne?
Rufus
Rufus
Admin

Liczba postów : 8
Join date : 21/09/2018

Powrót do góry Go down

Come and get your love Empty Re: Come and get your love

Pisanie by Emell Pią Lut 22, 2019 10:13 pm

Nie ukrywał swojego zaskoczenia, gdy Rufus nie dość, że podał nazwę zaklęcia, to jeszcze przytoczył główny jego składnik. Dało to zielarzowi sporo do myślenia, z jakim człowiekiem ma do czynienia.
- Tak jest - odparł na ostatnie pytanie i odwrócił wzrok od nieustającego spojrzenia gospodarza. - Zajęło mi to trochę czasu, ale zdecydowanie nie stwierdziłbym, że był to wielki wyczyn - dodał po kilku sekundach przerwy i odtworzył 'kontakt wzrokowy'. Nie był do końca pewien celu tej rozmowy i z tego powodu czuł się jeszcze bardziej zagubiony. Powoli zatarł ręce, dotychczas złożone na biodrach. Czuł potrzebę zakończenia sprawy związanej z zadaniem i jak najszybszego opuszczenia terenu. Żaden z dotychczasowych zleceniodawców nie był aż tak... Dziwnie zaciekawiony czymkolwiek związanym z Emellem? Sam zainteresowany odrzucił od siebie tę myśl.
Przez chwilę walczył ze sobą, rozważając swoje opcje. Zdecydowanie chciał ukrócić tę rozmowę, ale tak, by przy okazji nie wyjść na kmiota.
"Przyszedłem tutaj w konkretnym celu..." - uznał i postanowił użyć tego jako dźwigni.
- Wybacz że przerwę wątek, panie, ale chciałbym dopełnić formalności i otrzymać umówione wynagrodzenie - wyznał Emell i zmienił pozycję na nieco bardziej skierowaną ku drzwiom wyjściowym, chcąc delikatnie dać gospodarzowi do zrozumienia spójność swoich słów z zamiarami.

Emell

Liczba postów : 7
Join date : 16/02/2019

Powrót do góry Go down

Come and get your love Empty Re: Come and get your love

Pisanie by Rufus Sob Lut 23, 2019 3:22 pm

Przymknął oczy i pstryknął długimi, smukłymi palcami. W wykonaniu Rufusa gest ten rozprowadził echo po całej rezydencji; jej właściciel zaś, jakby nic się nie wydarzyło, otworzył oczy i wznowił pracę monometru. Przeniósł wzrok na zniecierpliwionego młodzieńca, skinął głową i rzekł wyniośle:
- Słowo raz dane ma być wiernie dotrzymane.
Nie czuł potrzeby sprawdzania zawartości mieszków. Nawet, gdyby zielarz go oszukał, w co wątpił, byłby w stanie odnaleźć go bez większego wysiłku i wymierzyć sprawiedliwość równie łatwo. Uśmiechnął się pogodnie do chłopaka, a w chwilę później do gabinetu wkroczył majodromus, w ręce trzymając malutką, pozłacaną szkatułkę. Podszedł do gościa, stanął naprzeciwko niego, z kieszonki na piersi wyjmując drobny kluczyk. Ceremonialnie otworzył pudełeczko tak, aby gość mógł bez problemu zajrzeć do środka. Promienie słońca zostały odbite od kilkudziesięciu złotych monet z wygrawerowanym na nich rozłożystym drzewem - symbolem Hekarii.
- Dokładnie pięćdziesiąt pięć - powiedział, wstając z fotela. - Tyle, na ile się umówiliśmy. Jeżeli jednak przyjmiesz moją propozycję, może być ich o wiele więcej.
Majordomus zamknął szkatułkę, po czym wręczył ją wraz z kluczem młodemu zielarzowi. Rufus skinął krótko głową, pozwalając mężczyźnie odejść, a następnie oparł się biodrem o krawędź biurka, krzyżując ramiona. Odczekał aż zdobędzie pełną uwagę młodzieńca. Nie zamierzał go oszukać, nie czerpał z tego szczególnej radości, czy satysfakcji. Mógł to zrobić, miał zbyt wielki wpływ na różne rzeczy, by cokolwiek mu zrobiono. Mógł. Ale tego nie zrobił.
Gdy zyskał atencję zielarza, przeszedł do meritum.
- W niedalekiej wiosce czekają na mnie ludzie, gotowi przekazać mi pewne bardzo ważne pakunki, które przydadzą mi się w nadchodzącej podróży. Zamierzałem zająć się tym osobiście, lecz mam zbyt wiele innych, ważniejszych rzeczy do zrobienia. Chciałem cię prosić, byś przyniósł mi te precjoza. Zaznaczam, że połowę jestem skłonny zapłacić ci z góry. I wynosi ona o wiele więcej niż to, co właśnie zarobiłeś. Dam ci czas do namysłu.
Podszedł wdzięcznie do okna i począł podziwiać widok, czekając na decyzję gościa.
Rufus
Rufus
Admin

Liczba postów : 8
Join date : 21/09/2018

Powrót do góry Go down

Come and get your love Empty Re: Come and get your love

Pisanie by Emell Nie Lut 24, 2019 6:43 pm

Był szczęśliwy z tego, że nareszcie przeszli do interesów - przeleciał wzrokiem po zawartości szkatułki i, upewniwszy się że objętość zajmowana przez monety jest tożsama z oczekiwaniami, przyjął ją od majordomusa, który po chwili wyszedł, zgodnie z przykazem Rufusa.
"Chwila moment, co?" - Obudził go głos materialistycznej części swojego umysłu. - "Wiele więcej niż kilkadziesiąt złotych monet?"
Ewidentnie Emell zamienił się w słuch, całym ciałem niemal zwracając się w kierunku milczącego nagle panicza, którego następne słowa mile połechtały zaintrygowanego materialistę, kryjącego się w mózgu zielarza. Zapłata z góry, prosta i całkiem bezpieczna misja... Idealna szansa na zarobienie dodatkowych pieniędzy, niewątpliwie potrzebnych zielarzowi, gdyby zamierzał w przyszłości wrócić do bardziej osiadłego i luksusowego trybu życia.
Gdy tylko panicz obrócił się w kierunku okna, Emell zaczął kalkulować wartości oczekiwane dla poszczególnych wyborów... W teorii pojutrze planował opuszczenie tej okolicy, gdyby nie znalazł nikogo w potrzebie - jako człowiek od dłuższego czasu wędrowny, zielarz nie przywykł do zagrzewania miejsca; ludzie zdarzali się być nazbyt ciekawscy, a i większe szanse i pieniądze mogły czekać na niego gdzie indziej.
Tutaj, pomimo niespotykanej ciekawości gospodarza, widział wielkie szanse na zarobek, a może nawet założenie chwilowego obozu - takie okazje zdarzały się tylko raz...
Łypnął okiem w kierunku praktycznie nieruchomego gospodarza. Pomimo swojej niepokojąco potężnej aury i wyjątkowego ekscentryzmu, nie wydawał się być bezpośrednim zagrożeniem... Przynajmniej tak podpowiadała Emellowi logika.
- W porządku, przyjmuję ofertę, ale na nagrodę zasłużę dopiero po wykonaniu zadania, panie - odparł po dłuższej chwili bicia się z wewnętrznymi pokładami nadmiernej ostrożności. Powoli wstał z krzesła.
- Jak tylko poda mi pan dodatkowe informacje, będę gotowy do drogi - dodał.

Emell

Liczba postów : 7
Join date : 16/02/2019

Powrót do góry Go down

Come and get your love Empty Re: Come and get your love

Pisanie by Rufus Wto Lut 26, 2019 9:19 pm

Napawał się anielskim widokiem, czując ciepło promieni słońca na swojej porcelanowej, nieskazitelnej twarzy. Niezależnie od tego, ile wiosen zobaczył i ile jeszcze przyjdzie mu przeżyć, nie zdoła nasycić się pięknem hekariańskich krajobrazów. Malownicze pagórki porośnięte gęstym Lasem Pradawnych stanowiły niewyobrażalne arcydzieło zaprojektowane przez samą siłę natury. Rwące, dzikie rzeki przecinające królestwo nadawały mu unikalności, a doskonale wyrzeźbione góry pnęły się ku niebu, dając cień bogatym w mozaikowatą roślinność dolinom. Rufus podziwiał ten sam widok od ponad stu lat z taką samą, a wręcz rosnącą z każdym rokiem, fascynacją. Pewien swojego dziedzictwa, ani myślał się od niego oddalać na dłużej. Dawno temu postanowił, że podarowaną mu wieczność spędzi właśnie w Hekarii. Nigdzie indziej.
Uniósł kącik pełnych ust, usatysfakcjonowany słowami młodzieńca. Odwrócił się żywo na pięcie, błyskając miodowymi oczami. Podszedł do biurka i sięgnął do szuflady, z której wyjął pióro oraz pergamin. Umoczył końcówkę łabędziej lotki w atramecnie i począł fikuśnie spisywać nazwiska oraz adresy osób, do których miał udać się zielarz. Litery charakteryzowały się licznymi zawijasami i ozdobnikami. Rufus kochał kaligrafię; specjalizował się w tej sztuce od dobrej dekady, jednak zanim opanował ją w pełni minęło wiele lat uporczywych ćwiczeń pod okiem najwybitniejszych kaligrafistów z całej Zeralii. Dokończywszy notkę, zwinął pergamin, obwiązał go zamaszyście, sprawnie i z gracją fioletową wstążką, a następnie wręczył go młodzieńcowi.
- Uważaj na pannę Willfire - rzekł, splatając dłonie za plecami. - Lubi psocić. - Puścił oko do zielarza.
Pstryknął palcami, ponownie rozsyłając echo po całej rezydencji. W chwilę później zjawił się majordomus gotowy odprowadzić gościa do drzwi. Powiadano, że zwyczaj ten miał na celu upewnienie się, że żaden z gości nie zwinie niczego po drodze do wyjścia. A Rufus był nazbyt ostrożny.
Rufus
Rufus
Admin

Liczba postów : 8
Join date : 21/09/2018

Powrót do góry Go down

Come and get your love Empty Re: Come and get your love

Pisanie by Emell Wto Mar 05, 2019 2:26 pm

Patrzył z ciekawością na rękę Rufusa, kreślącą bardzo estetyczne litery. Jej właściciel musiał spędzić wiele czasu na ćwiczeniu tak estetycznie przyjemnych dla oka kształtów i Emell był w stanie to docenić - sam kiedyś starał się 'wejść' na podobny poziom sztuki kaligrafii, ale nigdy nie wystarczało mu cierpliwości, by tyle uwagi poświęcić estetyce.
Niczego nie powiedział, ale poczuł, że jego szacunek wobec bogacza wzrósł - równie dobrze panicz mógłby położyć na tym laskę i po prostu bazgrnąć na tej kartce byle co. Cała ta pieczołowitość była oznaką, że zielarz miał do czynienia z perfekcjonistą; nie był pewien, w jakim stopniu, ale z całą pewnością taki pierwiastek w gospodarzu występował.
Emell z namaszczeniem przyjął zwinięty już pergamin i ostrożnie włożył do swojej torby podróżnej.
- Tak... jest - odparł niepewnie na uwagę panicza. "Psocić...?"
- Wrócę jak najszybciej, panie - dodał po chwili, usłyszawszy za sobą odgłos otwieranych drzwi, po czym wstał od stołu i ruszył w kierunku majordomusa, który, zrozumiawszy niemy przykaz Rufusa, zamknął drzwi i ruszył, by poprowadzić gościa do drzwi wyjściowych.
Ten zaś dalej nie był pewien, o co chodziło paniczowi, a same przemyślenia tak go pochłonęły, że ocknął się dopiero przed drzwiami wyjściowymi.
- Szerokiej drogi, zielarzu - pożegnał go majordomus, otwarłszy rzeczone drzwi i oczekując na reakcję gościa. Ten zaś przekroczył próg wejściowy i odwrócił się w kierunku giganta.
- Tobie również powodzenia, zarządco - odparł na pożegnanie i ruszył w kierunku celu.

Emell

Liczba postów : 7
Join date : 16/02/2019

Powrót do góry Go down

Come and get your love Empty Re: Come and get your love

Pisanie by Rufus Nie Mar 10, 2019 9:46 pm

Odprowadził wzrokiem gościa do drzwi, a gdy te się zamknęły, wstał, odetchnąwszy głęboko. Wyszedł niespiesznie z gabinetu, udając się w kierunku głównego holu. W drodze uniósł rękę na wysokość piersi, zginając łokieć pod kątem dziewięćdziesięciu stopni, drugą dłonią kreśląc w powietrzu znak "x" i wymawiając przy tym skomplikowane słowa. Z jego szczupłych palców wydostały się dwie purpurowe iskierki, które zniknęły po chwili, a na ich miejscu zmaterializował się kruk, towarzyszący wcześniej Rufusowi przy śniadaniu. Ptaszysko zatrzepotało czarnymi jak sama otchłań skrzydłami, łapiąc równowagę na słabo umięśnionym ramieniu.
- Prosiłem, byś tego nie robił - burknął kruk niskim głosem, składając spokojnie skrzydła.
Rufus nie popatrzył na przyjaciela.
- Jadalnia nie jest mi po drodze - odparł, czując ciężar ptaka i uścisk jego pazurów na ramieniu. Zamrugał kilkakrotnie, chcąc pozbyć się mroczków przed oczami; to zaklęcie kosztowało go więcej energii, niż przypuszczał, i musiał teraz skupić się na odzyskaniu chociaż połowy tego, co utracił. Zdążył wtenczas przejść przez korytarz i znaleźć się na szczycie marmurowych schodów okrytych szkarłatnym, miękkim dywanem. Chwycił za szklaną poręcz, obawiając się, że zawroty głowy przeważą w jedną lub w drugą stronę, i zszedł ostrożnie, stopień po stopniu. Schodów strzegły ogromne figury harpii ze złożonymi skrzydłami wzdłuż kamiennych ciał. Rufus wykorzystał jedną z nich, by się oprzeć i w końcu zwrócić do ptaka:
- Chciałbym, byś podążył śladem naszego tajemniczego zielarza i dopilnował, czy aby wykonuje sumiennie swoje zadanie - rzekł, głaszcząc grzbietem dłoni kark kruka. Ptaszysko zaskrzeczało donośnie, po czym wzbiło się w powietrze i wyleciało przez otwarte okienko zaraz obok drzwi wejściowych.
Ruszył ku drzwiom do piwnicy, a gdy je otworzył, machnął zamaszyście ręką, zapalając natychmiast wszystkie pochodnie oświetlające drogę do laboratorium.
Rufus
Rufus
Admin

Liczba postów : 8
Join date : 21/09/2018

Powrót do góry Go down

Come and get your love Empty Re: Come and get your love

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach